
Pocztylioni, gońcy, na koniach, dyliżansem czy koleją - wyczekiwani już w czasach Imperium Rzymskiego. List czy depesza mogła przecież zmienić los, odwrócić bieg historii. Kiedyś goniec był przybyszem z innego kraju czy regionu, nie tylko doręczycielem ale też gościem, który niczym dziś internet czy prasa, przynosił wieści ze świata.
Czasy się zmieniły, ale nadal smsy i komunikatory nie detronizują fachu listonosza. Nasze kartki okazjonalne czekające w skrzynkach czy zostawione na biurku adresata to przecież inna liga, niż wiadomość tekstowa wibrująca gdzieś w czeluściach telefonu. Kartka zazwyczaj zyskuje drugie życie jako dekoracja na półce czy ścianie, często mówicie nam, że kartek Pieskot po prostu się nie wyrzuca:)
(fot via British Postal Museum, boredpanda.com)
Dokąd trafiały pierwsze listy poczty polskiej? Zdziwicie się...bo do Włoch! Pierwsze połączenie z roku 1558 było na trasie Kraków - Wiedeń - Wenecja a przesyłki docierały do miasta na wodzie po 10 dniach podróży. Kolejna popularna trasa prowadziła z Krakowa przez Warszawę do Wilna. Dziś nasze kartki Pieskot możemy wysyłać do każdego zakątka i niekoniecznie trzeba czekać na specjalną okazję, jak urodziny, chrzest, ślub czy walentynki. Zaskoczcie kogoś kartką z okazji końca beznadziejnie burego miesiąca, z okazji przeprowadzki czy stresującego tygodnia w nowej pracy.
I pozdrówcie uśmiechem listonosza jak go spotkacie po drodze!